Zaniedługo nasze ukochane wakację czyli już powoli zbliżamy się do końca tej cholernej charówy, którą nazywamy poprawianie ocen i wyciąganie na lepsze stopnie. Ja też znajduję się w tej grupce ludzi dlatego piszę trochę rzadko ;;
Mam nadzieje, że tą częścią umilę wam trochę przedostatnią niedzielę tego roku szkolnego, który za dwa tygodnie siękończy :)
Tym razem trochę dłuższe i trochę bardziej dramatyczne. W końcu zły Taesun zaczyna działać ;]
Miłej lektury i do następnego razu :)
~Hira
________________________________________________________________________________
"My twin brother"
Rozdział 4~
"My twin brother"
Rozdział 4~
Piosenka do początku (Minho i Taemin) [link]
Długi korytarz. Ciemny. Jedynie mały punkt światła na jego końcu. Zaczyna biec. Boi się. Chce stąd wyjść.
Biegnie ile sił w nogach. Korytarz się nie kończy. Ekran zamazuje mu się przez łzy, a oczy powoli zamykają. Jakby usypiał. Znikał.
Kropelki potu spływają po jego czole. Porusza się niespokojnie, mrucząc coś cicho pod nosem.
Zauważa na końcu jakąś postać. Stoi do niego tyłem.
- Halo? Halo, proszę pana! - krzyczy, biegnąc szybciej.
Gdy dobiega do postaci ona osuwa się na ziemię, opadając na plecy. Ta twarz tak mu znana. Chłodne spojrzenie patrzące w sufit. Bez ruchu, a spod ciała nagle wypływa czerwona ciecz. Dopiero wtedy zauważa nóż wbity w serce.
Ciało zaczyna gwałtowniej poruszać się po łóżku. Pot zalewa całe ciało, a jęki zaczynają stawać się coraz to głośniejsze.
- Minho! - krzyczy, upadając kolanami w kałużę krwi. Łzy natychmiast wydostają się na zewnątrz, płynąc po policzkach. - Minho, obudź się!....Minho!!
- Już za późno - odzywa się głos nad nim, a nieznajomy sięga po nóż wbity w klatkę Choi i jednym ruchem wyjmuje z ciała.
Ruchem dłoni zrzuca wszystkie przedmioty leżące na szafce nocnej, gdzie jego kubek roztrzaskuje się na małe kawałki raniąc go w nogę, która swobodnie zwisa z łóżka.
Nie potrafił uwierzyć. Jak on mógł to zrobić.
- Taesun...zabiłeś go....ZABIŁEŚ! - rusza na niego, a ten rani go w nogę nożem, przez co Taemin przewraca się na ziemię.
- On jest mój.
Otwiera gwałtownie powieki i podnosi się do siadu. Nie mogąc złapać oddechu zaczyna się dusić. Spada z łóżka na podłogę, a kawałki szkła wbijają mu się w wewnętrzną stronę obydwóch dłoni. Jęczy z bólu szybko wstając. Patrzy na swoje dłonie i zaczyna krzyczeć myśląc, że to krew Minho. Że to nie sen.
Wybiega przerażony z pokoju, kulejąc na prawą nogę, z której płynęła stożka krwi, biegnąc w stronę sypialni swojej cioci gdzie powinien spać Taesun.
Jednak go nie ma.
Biegnie do drzwi wyjściowych chcąc biec poszukać Minho, jedna po naciśnięciu klamki okazuję się, że drzwi są zamknięte.
***
Wściekłość i zdarzenia z poprzedniego dnia spowodowały, że nie miał już siły. Pot spływał pod jego strojem treningowym, a on się nie potrafił poddać. On ponad czterech godzin, spóźniając się przez to na kilka lekcji, stara się trafić do kosza. Zaciskał zęby skacząc w kierunku kosza raz, drugi, trzeci...jednak bez skutku. Piłka po prostu nie potrafiła wpaść w obręcz.
Chwycił ją ostatni raz i zamiast znowu podbiec do kosza, uderzył nią z całej swojej siły jaka mu została, w ścianę, krzycząc głośno.
- Ja jestem Taemin.
Uderzył pięścią w ścianę po czym spuścił wzdłuż ciała. Nie potrafił przestać o tym myśleć. Całą noc nie potrafił zasnąć i choć wszyscy tylko uważają, że Taemin w końcu postanowił się zmienić na lepsze on czuł, że coś tutaj śmierdzi.
- Skończyłeś? - usłyszał znajomy głos. Podniósł głowę i spojrzał na trybuny gdzie na samej górze stał jego przyjaciel, Jonghyun.
Minho nie odpowiedział. Odwrócił się i ruszył w kierunku szatni. Nie miał ochoty go teraz słuchać. Dobra, to jest jego najlepszy przyjaciel, który zapewne chciałby mu pomóc jednak teraz już nikt nie da rady. Tym bardziej, że nawet Kim jest zachwycony "nowym" Taemin'em.
Wziął zimny prysznic i po skończeniu udał się do swojej szafki, która także znajdowała się na terenie męskiej szatni. Każda osoba z drużyny miała swoją szafkę. I oczywiście także nie zabrakło tam Jonghyun'a.
- Hej Minho - podszedł do niego, opierając się barkiem o szafkę obok kapitana drużyny, którym był Minho. - Wszystko okey? Bo wydaje mi się, że...
- Wszystko w jak najlepszym porządku - opowiedział, chaotycznie wkładając wszystkie swoje rzeczy do szafki.
- A mnie się jednak wydaję, że...
- To niech ci się lepiej nie wydaje. Nie myśl za dużo, Jong - rzucił i odszedł, wychodząc z szatni.
Idąc korytarze stwierdził, że nie da rady dzisiaj uczęszczać na zajęciach i jego postanowienie to było wyjście ze szkoły jak najszybciej jednak gdy wszedł na pusty korytarz szkolny, gdzie w tym momencie trwały lekcje, zauważył przy szafce 33 tą samą osobę co wczoraj.
Miał zamiar się odwrócić i nie zawracać sobie tym głowy, ale nie potrafił. Nie potrafił tego tak zostawić i uciekać. Nie był tchórzem, ale nie potrafił znieść tego dziwnego bólu w sercu.
Jego nogi w końcu ruszyły.
Zatrzymał się przy postaci i choć miał nadzieje, że zobaczy tego pięknego, długowłosego chłopaka nie zobaczył. Patrzył na niego te same ciemne oczy co wczoraj. Te zimne spojrzenie aż przezywało go na pół.
- Witaj...Minho - odezwał się, a Choi choć nie potrafił, opanował się chowając wszystkie swoje smutki i bóle gdzieś w zakamarku ciała.
- Cześć - rzucił obojętnie. Nie potrafił się uśmiechnąć. Miał kamienną twarz.
- Dlaczego jesteś smutny? - zapytał dziwnym głosem, przez który Minho miał wrażenie, że zaraz zwróci śniadanie. Czy to był Taemin czy nie obrzydzało go to.
- Nie jestem smutny. Jestem tylko zmęczony po treningu - spuścił głowę, wsuwając dłonie do kieszeni swoich dżinsów.
- Mhm...rozumiem. Więc...jak już cię widzę to chciałbym cię przeprosić - mówił, a Minho nie ukrywając zdziwienia malującego się na jego twarzy, spojrzał na Taemin'a. - Wczoraj zachowałem się trochę...nie miło. Miałem zły dzień. Wybacz - uśmiechnął się.
Uśmiech był ten sam jak ten, który otrzymywał codziennie gdy przychodził w to miejsce jednak teraz nie poczuł żadnego ciepła. Nie miał ochoty się uśmiechnąć. Było mu to obojętne.
- Rozumiem - odpowiedział cicho, a na szkolnym korytarzy rozbrzmiał dzwonek. - To ja idę - odwrócił się i ruszył do wyjścia.
- Minho, czekaj! - krzyknął za nim, a Choi zatrzymał się i po chwili odwrócił - Miałbyś czas się spotkać? Dzisiaj?
Minho poczuł niepewność jednak poczuł jakieś ciepło. Może to jednak naprawdę Taemin i tylko chciał coś zmienić? Może on znowu wyolbrzymia? Nie wiedział co myśleć i choć część ciała kazała uciekać gdzie pieprz rośnie, on się zgodził.
- To może w kawiarni na rogu obok parku o 15:00? - zapytał, a Choi starszy jedynie skinął głową, odwrócił się i odszedł, wychodząc ze szkoły, a na ustach Taesun'a wkradł się pewny siebie uśmieszek.
***
Szedł spokojnym krokiem chodnikiem, trzymając lewą dłonią w ustach lizaka, natomiast w prawej iPhona, przeglądając listę piosenek. Po chwili wybrał jedną z nich, a w słuchawkach, które miał w uszach, rozbrzmiała muzyka. Śpiewał sobie cicho pod nosem, kierując się w kierunku swojej willi. Tak, willi. Był dość bogaty stąd te ciuchy, sprzęt i reszta. Jego ojciec jest prezesem w dość znanej firmie gdzie zarabiał niezłą sumkę. Przez to także jego ojciec bardzo często pracował na wyjazdach zostawiając Jonghyun'owi całą wille tylko dla siebie co go nie smuciło, a wręcz uszczęśliwiało, no bo kto by nie chciał mieć całego full wypasu tylko dla siebie?
Jego ojciec i matka rozwiedli się ze sobą dwa lata temu i nie utrzymują z nią częstego kontaktu. Kiedyś dzwoniła do niego codziennie aż sygnał zniknął, a on usunął jej kontakt z listy w telefonie. Nie przeszkadzało mu to. W sumie rodzice byli dla niego obojętni. Nie miał z nimi żadnych miłych wspomnieć. Zawsze był pod nadzorem niańki lub kogoś innego aż gdy dorósł dni zaczął spędzać z Minho i innymi znajomymi lub w samotności.
Mijał właśnie ślepy, ciemny zaułek, do którego przez przypadek spojrzał. Zobaczył malutki płomyczek palącego się ognia, a później stojącą do niego tyłem przy śmietniku osobę z zapaloną zapalniczką w dłoni. Zrobił szybko kilka kroków do tyłu, schował się za ścianą budynku, wyjął słuchawki z uszu i przyjrzał się dokładniej.
Postać stała nad zielonym workiem na śmieci chcąc go chyba podpalić. Z tego co widział z daleka w worku znajdowały się jakieś notatki, zeszyty i inne rzeczy, których jednak nie potrafił określić.
Wystraszył się gdy ten ktoś poruszył się. Zgasił zapalniczkę i nie dokonując zamierzanego czynu schował ją do kieszeni spodni. Jonghyun szybko skrył się cały za ścianą gdy osoba ruszyła w kierunku wyjścia i na szczęście nie zauważyła Jonghyun'a i ruszyła w przeciwnym do niego kierunku. Teraz w świetle dokładniej przyjrzał się chłopakowi i bez problemu poznał kto to.
- Taemin... - szepnął pod nosem.
Spojrzał jeszcze raz na worek leżący obok śmietnika i ruszył powoli za nim chcąc zobaczyć dokąd idzie. Szedł w odległości od niego pięć metrów. Krok w krok. Nagle skręcił w małą uliczkę znikając mu z oczu, więc Kim szybko przyśpieszył. Gdy jednak stanął na rogu i rozejrzał się za chłopakiem, on zniknął.
- Co jest? - szepnął cicho, drapiąc się w czubek głowy. - Dziwne - odwrócił się za siebie i aż podskoczył ze strachu widząc tam Taesun'a.
- Czemu za mną łazisz? - zapytał, unosząc brew.
Jonghyun patrzył na niego, przełykając głośno ślinę. Zrobiło mu się gorąco. Wiedział, że to ten daremny Taemin, którego Minho zawsze ratuje z problemów, ale nie potrafił oprzeć się temu pewnemu spojrzeniu.
- Bo ja ten...no...nie wiedziałem, że idziesz przede mną - czuł dziwne uczucie w brzuchu, którego jeszcze nigdy wcześniej nie doświadczył.
- Jasnee... - uśmiechnął się tajemniczo, rozglądając dookoła po czym znów skupił wzrok na Jonghyun'ie, a raczej na jego górnej partii ciała. Biały podkoszulek opinający wyrzeźbiony brzuch, klatkę piersiową i te ramiona. Dawno nie widział kogoś tak cudownie seksownego, a nie dało się ukryć, że buźkę też miał przystojną. Jego męski ideał ciała.
Właśnie był w drodze na spotkanie się z Minho, ale jakoś stracił ochotę mając przed sobą tego osobnika. Spodobał mu się.
- Więc gdzie tak pędziłeś? - zapytał Taesun, zbliżając się do niego małymi kroczkami, a Kim starał się zachować powagę, obojętność i pewność siebie.
- Do domu - stwierdził bez jakichkolwiek uczuć, a Taesun zatrzymał się przed nim.
- Aa...daleko mieszkasz? - zapytał, unosząc dłoń i opuszkami palców prawej dłoni przejechał po ramieniu w dół czując, jak napinają się jego mięśnie, a na skórę wstępuje gęsia skórka.
- Stąd niedaleko. Willa z basenem kilka ulic dalej - powiedział wiedząc, że na pewno go tym do siebie zachęci.
- No proszę proszę. Nigdy nie byłem w takim domu, a chętnie bym zobaczył - Taesun spojrzał mu w oczy, specjalnie oblizując spierzchnięte usta, a Jonghyun uniósł kącik ust, uśmiechając się pewnie, wiedząc, że już go ma jednak uśmiech jego ust nagle zniknął.
- Minho mnie zabije - odsunął się od niego, rezygnując z czegoś z czego nigdy w życiu by nie zrezygnował. Z seksu. - To mój przyjaciel. Nie mogę mu tego zrobić.
- Ale co zrobić? - zdziwił się.
- Wybacz mi. Nie mogę.
- Chcesz zrezygnować ze mnie, bo Minho? A co on ma do tego? - zaczął zdenerwowany gestykulować dłońmi. Musiał go dostać. Chciał jego ciało. Pragnął je.
- No... tak jakby zależy mu na tobie - stwierdził niepewnie Jong.
- A-ha....Ale mnie nie - uśmiechnął się, a Kim uniósł brew.
Wszystko działo się tak szybko, a ich ubrania znaczyły drogę, którą przeszli od wejścia do wielkiego domu Jonghyun'a. Nie tracąc czasu na wejście na piętro do sypialni, skorzystali z wielkiej, białej kanapy w salonie. Jonghyun usiadł na niej, a Lee na nim okrakiem. Ich języki ocierał się chaotycznie o siebie w czasie gdy Taesun zdzierał z niego biały t-shirt. Rzucił ją gdzieś na bok, odrywając się od jego ust. Piękny, cudowny. Nigdy wcześniej nie widział tak zajebiście wyrzeźbionego brzucha. Ciało ideał.
Tak, to będzie kurewsko dobry seks.
***
Siedział w ciszy przy jednym ze stolików kawiarni, w której ponad godzinę temu miał się spotkać z Taemin'em, który nie przyszedł. Czekał na niego z myślą, że może po prostu miał coś ważnego do roboty, ale teraz było mu to już obojętne.
Siedząc tak znowu rozmyślał nad tą jego nagłą zmianą i stwierdził, że da sobie spokój z nim. Widocznie tak powinno być. Nic nigdy nie dzieje się bez przyczyny. Postanowił to z wielką trudnością, a nawet z łzami w oczach. Dlaczego? Bo go kocha. Jest zakochany w tym dawnym Taemin'ie. Niewinny, słodki, a teraz? Teraz ta osoba stała się dla niego obca i postanowił z tym skończyć.
Zostawiając niedopitą kawę wyszedł z kawiarni, kierując się w kierunku swojego domu. Jedyne o czym myślał to o tym, by położyć się na swoim łóżku, włożyć słuchawki z lecącą muzyką do uszu i zamknąć się w swoim świecie.
***
Leżeli w ciszy na kanapie obok siebie, przykryci kocem, wpatrzeni w wysoki sufit. Słychać jedynie ich już uspokojone oddechy. Nagle Taesun się poruszył. Podniósł się do siadu, usiadł z brzegu kanapy i pochylił się, siegając do kieszeni swoich dżinsów leżących na podłodze. Jonghyun przyglądał mu się zaciekawiony gdy zauważył jak wyciąga paczkę papierosów i zapala jednego, zaciągając się raz, a pożądnie.
- No nie wierzę w to co widzę - Kim zaśmiał się, siadając obok Lee. - Jarasz?
Taemin odwrócił się do starszego i wypuścił dym papierosa prosto w jego twarz.
- Od urodzenia - uśmiechnął się zadziornie po czym opadł plecami na oparcie kanapy.
Jonghyun wciągnął w płuca dym z ust Taesun'a, uśmiechając się.
- Gdzieś ty się podziewał całe moje życie? - zapytał, opierając się o oparcie obok chłopaka, obserwując jego profil. Taesun skierował twarz w sufit i buchnął narkotykowym puchem.
- W twoich snach - uśmiechnął się pewnie, po czym sięgnął po opakowanie piepierosów i skierował w stronę Kim.- Chcesz?
Jonghyun z chęcią wysunął jednego i włożył do ust, a Taesun zapalił go. Gdy starszy wciągnął dym w płuca, Taesun wstał i zaczął się ubierać.
- Co robisz? - zdziwił się.
- Ubieram się. Nie widać? - wciągnął na swój tyłek obcisłe rurki i zapiął.
- Nie zostaniesz dłużej? Napijemy się wina.
- Nie, dzięki. Jedna partyjka powinna ci wystarczyć - ruszył do wyjścia. - Cześć - wyszedł.
- Taemin! -krzyknął wstając, a koc zsunął się z jego przyrodzenia na podłogę. - Aish! - przeczesał włosy włosy dłonią. - Niewiarygodne - włożył papieros do ust i ruszył w kierunku schodów.
***
Siedział przerażony na swoim łóżku. Skulony w rogu pod ścianą. Jego drobne ciałko drżało ze strachu. Nie wiedział co myśleć. Co robić.
Jego wzrok cały czas poruszał się za wskazówkami zegara, które wskazywały już blisko północ, a Taesun'a nadal nie było w domu. Był na niego wściekły, że zamknął go w mieszkaniu, a do tego zabrał wszystkie telefony komórkowe, a w domowym zostały przecięte kable. Został uwięziony.
Czekał jedynie na niego. Chciał na niego nakrzyczeć i z powrotem się zamienić. Chciał wrócić do szkoły. Chciał wrócić do swojego Minho.
Przejechał dłońmi po powierzchni łóżka nie czując delikatnego dotyku pościeli. Obydwie dłonie miał zabandarzowane przez rany. Tak samo, jak i nogę.
Nagle podskoczył słysząc przekręcający się klucz w zamku. Wstał w łóżka i pobiegł do przedpokoju gdzie zobaczył w końcu wyczekiwanego brata.
- Hyung! Gdzieś ty był tak długo? - krzyczał zdenerwowany. - I dlaczego zamknąłeś mnie w mieszkaniu?
- Nie chciałem, by ktoś się wkradł. Martwię się o ciebie - mówił obojętnie, zdejmując buty.
- Zabrałeś telefony! Wyciąłeś kable z domowego!
- A gdyby zadzwonił jakiś złodziej albo gwałciciel? Namierzyłby cię - ruszył do kuchni i otworzył lodówkę.
- Ciocia Miyu cię zabije!- zaczął się martwić. Nie lubił gdy była zdenerwowana.
- Chyba ciebie - prychnął śmiechem. - O mnie się nigdy nie dowie.
Taemin zacisnął swoje małe piąstki. Nigdy nie był tak wściekły jak teraz. Nie dość, że Taesun go zamknął i zabrał wszystko, czym mógłby się z nim skontaktować, to jeszcze na dodatek wrócił bardzo późno i nie był zbyt miły.
- To koniec, hyung! Już nie będziesz chodzić za mnie do szkoły!
- Hahaha! - Taesun wybuch śmiechem. - Teraz się uśmiałem. Jesteś na prawdę zabawny - zamknął lodówkę, rezygnując z jedzenia.
- Ja nie żartuje! - chwycił go za ramię, a Taesun natychmiast machnął ręką uderzając brata w twarz. Jednak nie użył całej swojej siły.
Taemin przewrócił się na ziemię od razu chwytając obolałe miejsce. Do jego oczu napłynęły łzy i spłynęły po policzkach.
- Hyung...jak możesz - szepnął cicho.
- Będziesz teraz beczał jak baba, tak? - podszedł do niego i nogą odwrócił go na plecy po czym pochylił nad jego twarzą. - Słuchaj, bekso. Ty już nie będziesz chodził do tej szkoły. Nie należysz już do niej, a od dzisiaj to ja jestem Taemin, więc możesz pożegnać się ze swoim Minho. On jest mój.
- Co? - szepnął cicho, nie wierząc w słowa brata.
- Nie słyszałeś? Już nie jesteś Taemin. Jesteś teraz małym śmieciem, którego wcześniej czy później się pozbędę. Nie będziesz wchodził mi w drogę - podniósł się. - A teraz dobranoc. Miłych snów, barciszku - wyszedł z kuchni, gasząc za sobą światło.
C.D.N.