sobota, 27 kwietnia 2013

"I'll Never Let You Go" ~ 2Min

Cześć Dziobki xD

      Tak, tak wiem. Dawno nie pisałam, ale jakoś wena mnie opuściła i nie miała zamiaru wrócić. Teraz jednak jest po 27 dniach i mam dla was 2Min'a. Naszedł mnie od już bardzo dawno i był sobie z zeszycie nie dając oznak życia. Teraz już gotowy oddaje w wasze łapki. Mam nadzieje, że się spodoba i przepraszam za jakiekolwiek błędy :)

Ps. Dziękuję wszystkim za komentarze pod "My Twin Brother" :)
~Hira
____________________________________________________

"I'll Never Let You Go"



       Znowu to samo. Znowu tylko jak zabawka. Na początku kochałem go jak Umme, a także jego chłopaka  Jak rodzinę, a teraz?
      Zamieszkałem razem z nimi w ich mieszkaniu, bo sadziłem, że będę z nimi szczęśliwy, kochany, a teraz czuję do nich obrzydzenie i wstręt.

     - Minnee... - jęczał mi obrzydliwie do ucha. - Minnee....jesteś taki śliczny.

Kibum, czemu mi to robisz? Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.

     - Ah! - wygiąłem ciało w łuk. Taki wstyd dojść w usta chłopaka Key.
Jonghyun proszę..ja już nie chce.

     Odwróciłem się na prawy bok. Po długim wstrzymywani się po policzkach w końcu spłynęły łzy. Zatkałem usta dłonią, by nie usłyszeli mojego szlochu....choć pewnie i tak już nie będą zwracać na mnie uwagi. Są zbyt zajęci sobą.
     Leżałem praktycznie przytulony do ściany. Połowa mojego ciała znajdowała się w małej szczelinie między łóżkiem, a ścianą. Wiał stamtąd chłód. Drżałem. Byłem nagi. Nie chciałem sięgać po koc, bo nie chciałem na nich patrzeć.
     Powoli, by nie zauważyli, wsunąłem dłonie w swoje długie, rude włosy i zatkałem swoje uszy. Nie chciałem słuchać ich jęków rozkoszy. Chciało mi się rzygać.

    Chciałbym być szczęśliwy. Mieć osobę, która mnie pokocha. Nie chce być wykorzystywany.
    A wy jakbyście się czuli jako zabawka na grze wstępnej?


*****


       Mogłem trochę odetchnąć.W końcu raczej w restauracji na obiedzie nic mi nie zrobią. Raczej...
       Podniosłem wzrok z nad talerza z warzywami na nich i od razu odwróciłem wzrok. Jak im nie wstyd dotykać się w miejscu publicznym? Rozumiem,że niby się kochają, ale ludzie nie są na tyle tolerancyjni żeby to oglądać i to na dodatek przy obiedzie.
A może ja tak tylko uważam, bo jestem sam?
    Spuściłem głowę, bawiąc się widelcem w talerzu.
    - Minnee...coś się stało? - zapytał słodko Key. Zaraz dostanę cukrzycy. Nie nazywaj mnie tak!
    - Nie, Hyung. Muszę tylko skorzystać z łazienki - wstałem i czym prędzej odszedłem od stolika.

    Wszedłem do łazienki, parłem się dłońmi o boki jednej z umywalek i spojrzałem na swoje obicie w lustrze, które ciągnęło się na całą szerokość ściany.
    Czuję się jak w klatce. Moje życie polega tylko na...nawet nie chce o tym myśleć!
    Oparłem się plecami o chłodną ścianę, pokrytą bladoniebieskimi kafelkami, i zjechałem po niej na ziemię, nie powstrzymując płaczu. Objąłem kolana, chowając między nimi głowę. Miałem już na prawdę dość. Cały czas byłem silny, ale teraz to już po prostu straciłem wszystkoe siły.Cały czas sobie wmawiałem, że Key-hyung i Jonghyun-hyung kochają mnie, że zależy im na mnie, ale dla nich jestem tylko zabawką.
Przedmiotem.

     - Um...Przepraszam panią - usłyszałem głęboki męski głos. Nie jest zapewne skierowany do mnie, bo przecież nie jestem kobietą. - Przepraszam - znów ten głos i delikatny gotyk na ramieniu - coś się stało?

     Wytarłem szybko łzy rękawem i podniosłem wzrok na osobnika. Mężczyzna klęczał przede mną patrząc na mnie swoimi cudnymi, ciemnymi oczami. Jego kruczoczarne włosy opadnięte na policzki aż chciało by się ich dotknąć, by sprawdzić jak miękkie są w dotyku.

     - Oh - zaśmiał się. - Przepraszam, jesteś chłopakiem.Przez twoje długie włosy i kolorowe ubranie myślałem, że...zresztą nie ważne.

     Uśmiechnąłem się delikatnie. Bardzo często ludzie biorą mnie na dziewczynę i nie bardzo mi to odpowiadało, ale tym razem...

     - Jestem Minho. - uśmiechnął się, łapiąc moje kolana, by nie stracić równowagi, a po moim ciele przeszedł dreszcz.
     - Taemin. - szepnąłem cicho, patrząc na niego spod przydługiej grzywki. Na jego usta wkradł się uśmiech, który aż spowodował u mnie chęć ewakuacji. Nie zasługuje na ten widok.

    - Więc Taemin...powiesz mi dlaczego płaczesz?

    Pokręciłem szybko przecząco głową i znów skryłem ją między kolana. Moje serce waliło jak szalone. Miałem wrażenie, że zaraz wyskoczy mi z piersi.

     - To może pójdziemy na lody, hm? Nie daleko jest fajna knajpka.

    Dlaczego starał się mnie pocieszyć? Dlaczego się nie poddawał i marnował na mnie czas? Na pewno ktoś czeka na niego przy którymś ze stolików i się martwi.

     - Taemin...
     - Na pewno dziewczyna na ciebie czeka - przerwałem mu przez przypadek i poczułem się okropnie. Nie wiedziałem, że będzie chciał coś powiedzieć.
     - Spokojnie. Mamy dużo czasu - stwierdził, a ja powoli podniosłem głowę znów napotykając jego uśmiech.

 
      Wymknąłem się z Minho z restauracji tak, aby Key i Jonghyun mnie nie zauważyli. Poszliśmy do najlepszej lodziarni w mieście i po długim i po długim moim niezgadzaniu się Minho zapłacił w końcu za moją porcję. Czułem się trochę źle, a Choi jakoś to nie przeszkadzało, a nawet uszczęśliwiło. Dlaczego?

    Rozmawialiśmy o wszystkim tak, jakbyśmy się znali...chociaż nie o wszystkim.Nie powiedziałem mu,że jestem gejem i nie opowiedziałem o tym, co dzieje się w moim....Key mieszkaniu.
Ja natomiast dowiedziałem się o nim całkiem sporo. Mieszka w Seulu dopiero od tygodnia. Wychowany przez rodziców w Stanach Zjednoczonych, ale teraz mając dwadzieścia pięć lat stwierdził, że chce wrócić do swojego ojczystego kraju.
     Poczułem się jak dziecko gdy powiedział ile ma lat. Ja dopiero za dwa miesiące osiągnę pełnoletność.
     Od dziecka gra w koszykówkę i uwielbia to robić. Ja nie powiedziałem co lubię choć nalegał. Bałem się odrzucenia no bo co mógł sobie pomyśleć? On taki szalony, pełny życia, a ja siedzący w ciemnym kącie swojego pokoju z zeszytem i długopisem piszący jakieś nie potrzebne rzeczy.

     Rozmawiając z nim po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna się śmiałem. Szczerze. Bolały mnie aż policzki od takiego ciągłego "rozciągania". Moje usta zawsze skierowane kącikami w dół teraz wyginające się we wszystkie strony. To było wspaniałe uczucie. Minho był osobą przed którą w końcu mogłem się otworzyć.
Co najważniejsze...ani razu nie pomyślałem o Key i Jonghyun. Byłem tylko ja i on.


      Zostaliśmy przyjaciółmi. Byłem szczęśliwy jak nigdy do czasu, aż musiałem wrócić do domu. Znów ta szara rzeczywistość.
      Po cichu wślizgnąłem się do mieszkania i czym prędzej pobiegłem do swojego pokoju.
Niestety zauważony.

     - Minnee - odezwał się zmartwiony Key idąc w moją stronę jednak ja szybko wskoczyłem do siebie, zamykając drzwi na klucz.
Słyszałem jak mnie woła, jak prosi bym wyszedł, ale ja tylko założyłem słuchawki na uszy, by tego nie słyszeć. Nienawidziłem go.

   Wyjąłem mój zeszyt z szuflady  długopis i od razu pisałem. Minho, Minho, Minho, Minho - w każdym zdaniu jego imię. To było niesamowite jak szczęśliwy się czułem będąc nawet w tym mieszkaniu. On pochłonął mnie całego swoim wzrokiem, głosem. Jego zapachem, który nadal czułem.
Mój anioł.


       Spotykaliśmy się codziennie : Kino, restauracje, spacery po parku i jego mieszkanie. Przytualna kawalerka, która idealnie wystarczyłaby dla dwóch osób.
Dlaczego o tym pomyślałem?

     Byłem bardzo zdenerwowany. Byliśmy sami. Siedzieliśmy na kanapie przy włączonym telewizorze, a między nami panowała cisza.
Zrobił mi gorącą czekoladę, którą piłem siedząc na sofie z podkurczonymi nogami. Między nami ten straszny metr odległości, ale też nie chciałem żeby się do mnie przybliżył. Byłem przerażony. W głowie dudniło mi tysiąc nieprzyzwoitych myśli, których się bałem.
Key! Zniszczyłeś mi życie!

     Powiedziałem mu, że chce już iść do domu. Odprowadził mnie, ale nie pozwoliłem wejść mu na górę. Nie chciałem żeby poznał to, co się tam znajduję. Moją tajemnicę.
     Widziałem w jego oczach, że jest smutny, że martwi się o mnie.  Byłem wściekły na siebie za to, że nie mówię mu prawdy.
     Odjechał swoim samochodem bez pożegnania. Bez ciepłego uśmiechu, zostawiając mnie z nożem wbitym w serce. Przepraszam Minho.


     Znowu to samo. Znowu tylko jak zabawka, ale uciekłem. Uciekłem, a oni nawet za mną nie ruszyli.
Zimna jesienna noc, a ja biegnę chodnikiem z trampkach, krótkich spodenkach i koszulce. Biegnę do niego.
    Przez płacz nie potrafię złapać oddechu, ale biegnę dalej choć nogi odmawiają już posłuszeństwa.
    Chcę go zobaczyć.

    Gdy otwiera mi drzwi rzucam się mu na szyję, mocno się do niego przytulając. To był pierwszy od ponad miesiąca gdy pozwoliłem mu mnie dotknąć.
Rozkazuję ci mnie przytulić!

     Czuję jak jego silne ramiona obejmują moje drobne ciałko. Jestem przy nim jak dzieciak z podstawówki.

     Próbuje coś do mnie powiedzieć, ale widzę, że nie wie od czego zacząć, więc mu pomagam:
     - Nie chce tam wracać - moczę mu koszulkę łzami. - Już nigdy więcej! - zaciskam piąstki na jego plecach.

     Opowiadam mu wszystko. Mówię całą prawdę z łzami spływającymi po moich policzkach. Czuję się okropnie, a on słucha w ciszy. Kończę i spuszczam głowę. Czuję wstyd.
Jest pierwszą osobą, która wie. Przepraszam, że musisz na mnie patrzeć. Jestem obrzydliwy.

     Materac kanapy ugina się pod jego ciężarem gdy się do mnie zbliża. Jego ręką przyciąga mnie do siebie, a druga głaszcze po tyle głowy chcąc uspokoić. Pierwszy raz sam mnie przytula. Może zrozumiał, że może.
    Słyszę jak bije jego serce. Boi się. Jest przerażony tak, jak ja.
     - Już nigdy nie będziesz musiał tam iść - szepcze mi cicho do ucha, a moje ciało przechodzi dreszcze. - Zamieszkasz ze mną.
     Otwieram szeroko oczy i gwałtownie wyrywam się z uścisku.
     - Nie! - krzyczę, ale wydaje mi się, że to tylko jakiś cichy pisk. - Nie...nie mogę - spuszczam głowę, bawiąc się nerwowo końcem koszulki.
    - Nie pozwolę ci tam pójść - mówi spokojnie, gładząc wierzchem dłoni mój policzek. - Zostaniesz tu ze mną.


****

     
      Dał mi swój sweter i powiedział, bym położył się w jego łóżku. Siedzę na miękkiej pościeli po turecku w jego ubraniu i topię się w nim. Jest o wiele za duże. Minho jest tak dobrze zbudowany.

     Nie myślę o śnie tylko o tym, co robi. Śpi już? Ogląda telewizor?
     Siedzę sam na dwuosobowym łóżku w jego sypialni. Po chwili zaciskam wargi w wąską linię i idę do niego.
     Staję przy kanapie, a on nadal mnie nie zauważył.
     - Minho-Hyung - szepczę cicho, a on odwraca się do mnie. Jego usta rozchylają się. Jest we mnie wpatrzony jak w obrazek.
     Nagle przypominam sobie,że w sypialni zdjąłem spodenki i mam na sobie jedynie jego sweter i bokserki w pandy. Choć sweter Minho sięga mi do ud to i tak go naciągam, by lepiej zakryć to miejsce.
     - Taemin - mówi po chwili, a ja podnoszę na niego wzrok z moich puszystych skarpet. - Jesteś śliczny.

     Serce załomotało mi w piersi. Pierwszy raz powiedział do mnie coś takiego.
     Spuściłem głowę gdy zobaczyłem, że wstaje z kanapy i rusza w moim kierunku. Zatrzymał się przede mną, a ja wbiłem wzrok w podłogę.
Drgnąłem gdy złapał mój podbródek i uniósł moją twarz. Jego twarz tak blisko. Jego spojrzenie zaglądające w głąb mnie.Jego ciepły oddech owiewający moją twarz. Nogi się pode mną uginają, motyle wypełniają brzuch, gorąc zalewa ciało. Nigdy w życiu nie czułem czegoś podobnego. Nie czuję obrzydzenia.

     Jego twarz zbliża się do mojej i gdy jego usta mają już poznać moje...uciekam. Zamykam się w jego sypialni i przekręcam kluczyk. Zjeżdżam po drzwiach na podłogę, a moje czy wypełniają się łzami.
    Dlaczego to zrobiłem? W jego oczach zobaczyłem Key i Jonghyun.


****


      Wczesnym rankiem po cichu wychodzę z jego mieszkania, by nie obudzić jego osoby leżącej pod cienkim kocem na kanapie. Nie chcę mieszać się w jego życie. Ja, obrzydliwy Lee Taemin...zabawka.
Nie chcę także wracać do mo...domu Key i Jjong'a. Po tylu latach Bóg w końcu mnie ukarał i wylądowałem na ulicy.
Dziękuję ci Boże za sprawiedliwość.

    Godziny mijają, a ja siedzę zmarznięty na ławce w parku. Skulony. Nie czuję stóp, które znajdują się w trampkach  Moje powieki powoli opadają na policzki, by umysł pochłonęła ciemność gdy nagle słyszę czyiś głos:
     - Przepraszam. Coś się stało? - te same słowa jednak nie ten sam głęboki głos.
     Gdy staram się coś powiedzieć czyjeś ciało obejmuje mnie. Czuję ciepło i odrazę jednak nie mam siły uciec.
      Nagle bez najmniejszego problemu podnosi mnie i rusza:
      - Gdyby nie ja to nie pożyłbyś tu długo - zaśmiał się.
Zniszczył mi śmierć.

       Po trzech dniach uciekłem w jego luksusowej willi. Po tym, jak dowiedziałem się, że jest alfonsem, a ja miałem zostać jego dziwką. Myśl o tym, że moje życie miało polegać na "tym" była gorsza niż strzał z pistoletu w głowę.
Bóg mnie nienawidzi.

     Cały czas myślałem o Minho. Tak bardzo za nim tęskniłem. Chciałem znów zaznać jego ciepła, ale nie chciałem, by w jego życie mieszała się dziwka. Tak...to dobre określenie opisujące moją osobę.

    Przez kolejne cztery dni szwendałem się po mieście bez celu aż upadłem z braku sił. Nie wiedziałem gdzie, ale miałem wrażenie, że kojarzę to miejsce. Jednak długo się nad tym nie zastanawiałem, bo odpłynąłem...w nicość.


*****


     Nie mam pojęcia ile byłem nie przytomny, ale obudziłem się. Otworzyłem oczy i od razu uderzyło mnie jasne światło. Jęknąłem cicho, zaciskając powieki. Bo skroni spłynęła łza, a ja zacząłem szybko pocierać oczy. To bolało.
    -Minnee - usłyszałem to zdrobnienie.
    - Nie! Zostaw mnie! - zacząłem się szamotać na łóżku, gdy czyjeś dłonie silnie złapały mnie za ramiona. -Nie!! Puszczaj! - wbiłem paznokcie w czyjeś ramiona, jednak to nic nie dało. Byłem zbyt słaby.
    - Taemin, spokojnie. To ja - ten głos. Przecież to nie może być...
    Otworzyłem powoli oczy, by światło znów mnie nie oślepiło jednak czyjeś ciało zasłaniało światło, które znajdowało się na suficie. Przyjrzałem się jego twarzy - oczy podkrążone, zmęczone, włosy w artystycznym nieładzie i suche usta...., ale i uśmiech. Tak szeroki jakiego jeszcze nie widziałem.
Minho...

     Położyłem delikatnie dłonie na jego policzkach tak, jakbym chciał sprawdzić czy on w ogóle tu jest. I był.
     - Minho-hyung...Gdzie ja jestem? - zapytałem, a uśmiech z jego twarzy zniknął bez śladu. Usiadł na krześle obok łóżka na którym leżałem.
      - W szpitalu. Obudziłeś się po dwóch tygodniach.
       Dwa tygodnie? I siedział przy mnie te dwa tygodnie?
      - Taemin...- zaczął poważnie z bólem w głosie. - Byłeś martwy gdy cię znalazłem pod moim blokiem - drżącymi dłońmi chwycił moją, zimną. - Jaa....myślałem, że już się nie obudzisz - po jego policzku spłynęła łza.
     - Ja...przepraszam - nic innego nie przychodziło mi do głowy.
     - Byli tu Jonghyun i Key. Chcieli się pożegnać, bo wyprowadzili się. Już ich tu nie ma, a twoje wszystkie rzeczy zabrałem do siebie. Teraz już mieszkasz ze mną - uśmiechnął się delikatnie.
     Zeskoczyłem z łóżka i wskoczyłem mu na kolana, mocno przytulając.
     - Minho-hyung...tak bardzo za tobą tęskniłem - mówiłem w jego szyję. - Przepraszam za moje zachowanie. Już nigdy tak nie zrobię. Wybacz mi i...
     - Kocham cię, Taemin.


******


     Po tygodniu wypisali mnie ze szpitala i wróciłem z Minho do...naszego mieszkania. Odkąd Minho powiedział mi te dwa słowa zrobiłem się strasznie płochliwy i Minho trudno było do mnie podejść. Czułem do niego to samo, ale nie odpowiedziałem mu. Bałem się. I tak mijały kolejne tygodnie.

    Minho robił obiad, gdy zajrzałem do środka. Mieszał coś przy blacie, więc mnie nie zauważył. Powoli wkroczyłem do środka idąc w jego kierunku. Na sobie miałem jego sweter, który, gdy byłem u niego pierwszy raz, dał mi. Spodobał mi się i ukradłem mu go, a żeby udało mi się dokonać tego czego teraz chciałem zostawiłem na sobie jedynie bokserki. A wspominałem już, że z ciąłem włosy i zafarbowałem na blond?

    Stanąłem za nim i delikatnie pociągnąłem w dół na jego koszulkę:
    - Oppa - lubiłem go tak nazywać, choć nalegał bym przestał.
    - Tak, Taemin? - odwrócił się do mnie i zaniemówił. Lubił gdy tak się ubierałem.
    - Chodźmy na chwilę do sypialni. Chcę...chcę porozmawiać.
    - Teraz?
    - Oppa! No chodź! - ciągnąłem go za bluzkę aż za mną poszedł.

     Usiedliśmy na łóżku, a ja spuściłem głowę.
      - Więc o co chodzi? - zapytał.
     - Hyung, bo ja... - miętoliłem sznurek od bluzy. - Bo ja tak się zastanawiałem, że... - powoli przybliżyłem się do niego i położyłem dłoń na jego torsie. Podniosłem głowę i zbliżyłem się do jego ust, jednak on położył na moich palec.
     - Taemin? Jesteś pewny?
     - Nie,...ale... nie wiem. Przepraszam - odwróciłem głowę. - To...co jest na...? - nie dokończyłem, bo gdy znowu się do niego odwróciłem on wpił się w moje usta. Całował zachłannie, namiętnie kładąc mnie na łóżku. Dopiero zaczęliśmy, a ja już czułem go wszędzie.
       W końcu dotarł dłonią do moich bokserek:
        - Hyung, nie....nie tam. Proszę - szepnąłem cicho.
Wiedział dlaczego więc ominął to miejsce.

       Starał się jak mógł bym nie myślał o tamtej dwójce, ale ja i tak myślałem. Nie mogłem przecież całe życie uciekać przed czymś, co było nieuniknione. Nie wolno patrzeć w przeszłość. Liczy się teraźniejszość. Liczy się mój Minho.

      Wszedł we mnie pierwszy raz i jako pierwszy. Poczułem okropny ból w dole pleców, ale nie chciałem dać tego po sobie poznać. Jednak na marne.
     - Mogę przestać.
     - Nie! N-nie..j-j-już jest dobrze.., ale powoli dobrze?
     - Będę delikatny, mój baranku - szepnął mi do ucha.
     - Minho - szepnąłem jeszcze zanim zaczął.
     - Tak?
     - Kocham cię.


******


      Leżeliśmy w ciszy pod kołdrą, przytuleni do siebie. Ta cisza nie była denerwująca lecz piękna. Ja z Minho zrobiliśmy to pierwszy raz. Jestem taki szczęśliwy.
     Coś mi się wydawało, że Minho nie odzywa się, bo myśli, że mnie skrzywdził. Cichy Minho to nie jest normalne.
     - Było cudownie, Hyung - pisnąłem, podnosząc się na łokciach.- Hyung?....HYUNG! CZY TY ŚPISZ?!   - potrząsałem jego ramieniem - W takim momencie!?....Ya!....Jesteś okropny... - mówiłem cicho. - To był pierwszy i ostatni raz za karę.
      - Też cię kocham - zaśmiał się.
      -Minho, deklu!...Ja ciebie też kocham.



The End.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

"My twin brother"~~Rozdział 1


 Cześć Ptysie :3

     Nowy blog to przydało by się też nowe opowiadanie, prawda?
Dziś mam dla was całkiem nowiusie dzieło, jeszcze świeże. Przed chwilą skończone.
Mam nadzieje, że się spodoba i nie zostaje mi nic jak życzyć wam przyjemnej lektury :)

Za błędy przepraszam :)
~Hira

Ps.Dla ciekawych w zakładce tego "My twin brother" wyżej jest opis całego opowiadania :) Zapraszam do przeczytania :)
 ________________________________________________________________________

"My twin brother"


~~Rozdział 1


       Uniósł ciężkie,  zaspane powieki. Od razu poczuł uderzającą suchość w gardle, która aż sprawiała, że ciężko mu się oddycha.  Czuł palący ból w płucach  Miniona noc nie należała do najlepszych  i to wszystko przez to, że całe pięć godzin od dwudziestej drugiej siedział nad klasowym plakatem na festiwal książki, który nazajutrz miał odbyć się w szkole. Każda klasa miała zaprezentować swój gatunek literacki, a że akurat on miał talent artystyczny cała robota spadła na niego. Wszystko musiał zrobić sam.
       Podniósł głowę i rozejrzał się dookoła. Zmrużył powieki chcąc ochronić oczy przed rażącym słońcem odbijającym się od żółtych ścian swojego pokoju. Wyprostował się, wyciągając ręce wysoko w górę po czym jego głowa znów opadła na mebel przed nim z głośnym hukiem. Sen na krześle przy biurku to nie najlepsza sprawa.
    Spojrzał na blat przed sobą, otwierając szeroko oczy. Szybko przetarł wierzchem dłoni ślinę z kącika ust, która w większej ilości znajdowała się na plakacie, który robił całą noc. Sięgnął szybko do szuflady po chusteczki higieniczne i zaczął przecierać papier tylko jeszcze pogarszając sprawę.
     - Już po mnie - jęknął, wsuwając dłonie we włosy.
     Odwrócił głowę i spojrzał na zegarek wiszący nad drzwiami. Jego zajęcia zaczęły się dziesięć minut temu. Spóźnił się. Jak zwykle.
      Podszedł do lustra przyglądając się swojemu odbiciu  Jego długie, rude włosy w całkowitym nieładzie. Kosmyki poprzyklejane do spoconego czoła i obślinionego policzka. Oczy podkrążone, zmęczone. Usta spierzchnięte, nabrzmiałe. Skóra blada jak kartka papieru.
       Jego piżama to jedynie przydługa koszulka do ud w kolorze jasnego brązu z niebieskim ptasim piórem na środku. Ściągnięta na prawą stronę ukazując nagie, chude ramię i dobrze widoczny obojczyk. Puszyste skarpetki i kapcie.
        Poszurał ze swojego pokoju do kuchni zastając tam na stole karteczkę obok której leżało pudełko z drugim śniadaniem, które miał zabrać do szkoły. Uniósł kartkę i przeczytał :


Taeminee

Dziś wyszłam wcześniej do pracy. Mamy dużo roboty, a plan nowego centrum handlowego sam się nie stworzy, prawda? Zrobiłam ci kanapki z serem i sałatą. Mam nadzieje, że będą ci smakować. Powodzenia w szkole. Hwaiting!


Ciocia Miyu ☺


     Taemin nigdy nie znał swoich rodziców, a że do pełnoletności został mu jeszcze rok to wziąć musiał go pod opiekę ktoś z bliskiej rodziny jaką posiadał. Swoją ciocię zna odkąd pamięta. Zawsze była przy nim i gdy ktoś pytał go o rodziców przed oczami stawała mu ona. Nie pytał ją o swoją rodzicielkę ani ojca. Stwierdził, że jeśli ich nie ma przy nim to najwidoczniej mieli do tego jakiś  powód. Nie znając ich nie tęsknił.

       Jak najszybciej doprowadził się do porządku. Musiał znaleźć się szybko w szkole i to nie dlatego, że chciał, bo nienawidził tego miejsca, ale musiał dostarczyć jego obśliniony plakat.
Włożył pudełko ze śniadaniem do przedniej kieszeni plecaka i założył go na plecy. Poprawił rękawy białego w czarne paski swetra i wyszedł z mieszkania, zamykając drzwi na klucz. Zanim jednak jeszcze zbiegł po schodach klucze musiał oddać do starszej sąsiadki, która mieszkała na przeciwko. Swoje klucze ostatnio zgubił, a jego opiekunka musiała jakoś wejść po pracy do domu.
     Na pożegnanie uśmiechnął się do starszej pani i zbiegł ze schodów.
     Po wyjściu z klatki od razu uderzyło go światło grzejącego słońca. Choć było ciepło, a termometr wskazywał ponad 20 stopni jak prawie każdego dnia on nigdy nie pokazywał swojego ciała. Tylko dłonie i twarz, które i tak przykrywały długie włosy lub długie rękawy swetra. Jego chude, blade ciało nie było zbyt przyjemne na oczu dlatego starał się unikać gapiów lub kogokolwiek. Z reguły w jego życiu jest tylko jego własna ciocia. Z nikim innym nigdy nie rozmawia. Trzyma się zawsze na uboczu.

       Gdy wszedł do szkoły na korytarzach nadal było pusto i cicho ponieważ nadal trwała pierwsza godzina lekcyjna. Nim tłumy wyskoczyły jak dzikie zwierzęta z sali słysząc ten ratujący ich dźwięk dzwonka, przyśpieszył kroku, a nawet zaczął biec w kierunku swojej szafki. Wbił kod, otworzył szafkę, a dzwonek zadzwonił.
     - Aish - syknął, zaciskając powieki.
    Szybko zaczął wkładać do plecaka książki na dzisiejszy dzień, ale nie zdążył już się ulotnić.
     - Kogo my tu mamy? - obok niego pojawił się ktoś, kogo najbardziej się dziś obawiał. SooJin, kolega z klasy wraz ze swoją dwuosobową bandą - YongWoo i DongJoon.
     Jak już było wspomniane Taemin nie cieszył dobrymi stosunkami ze swoimi rówieśnikami. Oczywiście on nic do nikogo nie miał, ale odkąd pojawił się w tej szkole kilka lat temu przybrał miano "szkolnej ofiary".
    SooJin dokuczał odkąd pierwszy raz wszedł do klasy, a że jest on przewodniczącym klasy wszyscy się za nim wstawili, żeby nie wylądować na miejscu Lee.

     Nie odwrócił się do nich. Nie miał odwagi. Udawał, że ich nie widzi, nadal pakując potrzebne przybory szkolne z szafki do plecaka.
     - Ya! - jego szafka została zatrzaśnięta omal nie przygniatając mu palców u dłoni, którą zdążył uciec. - Mówię do ciebie! - został silnie popchnięty. Nie zdążył złapać równowagi i przewrócił się bokiem na podłogę. Wokół nich pojawiło się pełno gapiów, którzy nie myśleli o tym, by pomóc Lee tylko jeszcze krzycząc coś w stylu "Dowal mu!" lub "Pokaż mu kto tu rządzi!" nakręcali go jeszcze bardziej.
     Zanim Taemin zdążył się sam podnieść, SooJin podszedł do niego i mu pomógł, chwytając go za sweter i stawiając do pionu. Lee zacisnął powieki, przyciskając brodę do ramienia. Czekał jedynie na uderzenie w twarz, brzuch - gdziekolwiek.
     - Zostaw mnie - szepnął cichutko, a przeciwnik wpadł w śmiech.
     - Jesteś przesłodki - prychnął, unosząc zaciśniętą pięść, ale nim zdążył zrobić zamach jego dłoń została złapana, wykręcona, a sam uderzył plecami o szafkę po lewej stronie po wpływem odepchnięcia. Od razu rzucił się na intruza, ale starszy o dwa lata chłopak miał więcej siły dzięki czemu SooJin wylądował teraz twarzą na tym samym miejscu gdzie prze chwilą. Chłopak unieruchomił mu dłonie na jego plecach, mocno przyciskając ciałem do niego:
     - Jak jeszcze raz będę widział, że się do niego zbliżysz to obiecuje, że wyrwę ci jajeczka i zrobię z nich dwa baloniki, które podaruję twojej dziewczynie w prezencie - syczał mu do ucha po czym odsunął. - Koniec przedstawienia! Rozejść się! - krzyknął, a uczniowie rozeszli się, szepcząc coś do siebie.
     - A ty co? Myślisz, że obronienie mu dupy robi z ciebie super bohatera? - rzucił w jego stronę, poprawiając koszulę.
     - Nie myślę tak. Absolutnie. Po prostu daje ci do zrozumienia, że masz mu dać spokój. O tak dużo proszę?  - uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic.
     Soo już chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował odchodząc przy czym jeszcze szturchnął  Taemin'a w ramię. Potarł rękę, podnosząc wzrok na kolegę.
    - Dzięki Minho - szepnął cicho, otwierając na nowo swoją szafkę.
    - Nie ma sprawy - uśmiechnął się, uwieszając na drzwiczkach szafki. - Jak zwykle wpadłeś mu pod nogi.
    - A ty jak zwykle mnie ratujesz - podniósł plecak, zapiął i założył na plecy.
    - Można powiedzieć, że to pewnego rodzaju moja praca w tej szkole - ratować biedne dzieci z tarapatów.

     No tak. Zapomniał o Minho.
     Jest o dwa lata straszy o Taemin'a czyli w ostatniej klasie. Szkolny sportowiec - koszykarz. Jego ojciec jest trenerem, więc gra już dość długo. Wszyscy w szkole go znają. Szkolna charyzma, z którą wszyscy by chcieli się kumplować, ale on jest obojętny. Nie zwraca na ludzi zbytniej uwagi. Zwykle porusza się po szkole sam, ale nie w takim sensie jak Tae. Do niego nikt nawet słówka nie piśnie
    Najprzystojniejszy chłopak w szkole - wysoki, dobrze zbudowany, umięśniony. Taki, o którym marzą wszystkie kobiety. Jednym wzrokiem powala wszystkie osobniki płci przeciwnej.
    Poznał go jakiś czas temu gdy jakaś grupka starszych mężczyzn zaczepiła go na ulicy, gdy wracał późnym wieczorem ze szkoły. Wzięli go za dziewczynę i starali się zrobić coś niestosownego. Nie wiadomo skąd wtedy w pobliżu był Minho, który mu pomógł. Przy szarpaninie zgubił właśnie klucze od mieszkania i nie znalazł ich do dziś.
     Cały czas zastanawia go jedno -  jeśli jest taki obojętny i nikomu nie pozwala się do siebie zbliżać to dlaczego rozmawia akurat z nim? Z Lee Taemin'em - szkolą ofiarą losu?

    - Nie jestem dzieckiem - szepnął cicho, zamykając szafkę. W tym momencie zadzwonił dzwonek.
    - Oczywiście, że nie tylko małym bobaskiem, który potrzebuje stałej opieki ochroniarza.
    - Nie potrzebuje ochroniarza - ruszył w kierunku swojej sali lekcyjnej.
    - Oczywiście, że nie tylko....
    - Minho! Gdzie ty się szlajasz? - został objęty ramieniem przez kumpla z klasy i zatrzymany, a Taemin przyśpieszył kroku, znikając w tłumie.

      Kim Jonghyun to przyjaciel Minho, z którym zna się od dziecka. Pewny siebie krasnolud, spędzający połowę swojego wolnego czasu na siłowni przez co wygląda teraz jak trójkąt na krótkich nóżkach. Jemu to nie przeszkadza ani kobietom  które za nim szaleją. Nikt oprócz Minho nie wie, że Kim jednak woli mężczyzn, ale lubi pobawić się słodkimi dziewczynkami.
 
    - Jonghyun, możesz mnie zostawić? - nie patrząc na kolegę, szukał w tłumie ludzi młodego chłopaka.
    - Tylko nie mów, że znowu gadałeś z tym dzieciakiem?...Czy ty wiesz jak to działa na twoją reputację? - uderzył go pięścią w ramię.
    - Tak? - spojrzał na Kim. - A od kiedy ty się o mnie martwisz? - uniósł pytająco brew.
    - Jesteś moim przyjacielem, a ten chłopak sam wala się ludziom pod nogami. Poza tym skąd wiesz co on ma tam w tej swojej głowie, hm? Wiesz coś o nim w ogóle? Gdzie mieszka? Co lubi? Cokolwiek? Oprócz tego, że ma na imię Taemin?
     Minho nic nie odpowiedział. Chwycił jedynie swój plecak, który leżał pod ścianą obok i wszedł do sali.
    - No tak...jak zwykle wielki Choi Minho wie lepiej - szepnął pod nosem, chwytając swoją torbę. - Przemądrzała żaba - syknął, kręcąc głową.


***


      Wparował do klasy, szybko siadając w swojej pierwszej ławce zaraz przy drzwiach. Oczywiście nie obeszło bez bez zbędnych zdań kierowanych w jego stronę.
      - Twój chłopak cię zostawił, co? - SooJin podszedł do jego ławki. Nawet nie myślał o tym żeby dać mu spokój. - Teraz już nikt cię nie ochroni? - mówił głosem jak do dziecka.
     - To nie mój chłopak - zaprzeczył jednak czuł jak różowieją mu policzki.
     - Taemin, miałeś zrobić nam na dziś plakat - z tyłu klasy odezwała się Yuri. Klasowa paniusia w różowych szpilkach i oryginalnej torebce.
     - Właśnie - kolega stojący przed nim oparł się dłonią o ławkę, na której Taemin rozkładał potrzebne rzeczy do lekcji. - Zrobiłeś?
   
     Lee wiedział co zaraz nastąpi. Zrobił plakat, robił go całą noc, ale kto będzie zadowolony z obślinionego brystolu?
    Sięgnął do plecaka i wyjął wystający z boku zwinięty, zielony rulon. Cała klasa podbiegła do stolika kolegi, a Soo wyrwał mu pracę rozwijając.
   -Hmm...całkiem nieźle, ale... - zmarszczył czoło. - Co to jest? - wskazał na poplamione miejsce.
   - To....wylałem tu herbatę i....
   - Idiota! - za jednym zamachem dłoni wroga wszystkie rzeczy Taemin'a z ławki wylądowały na podłodze. - Nawet jednej rzeczy nie potrafisz zrobić dobrze!
   - Cisza! - w klasie pojawiła się nauczycielka. - Proszę do swoich ławek - bardziej rozkazała niż poprosiła, a wszyscy udali się na swoje miejsca. - Taemin, proszę to posprzątać - wskazała na bałagan na podłodze obok jego ławki, a wszyscy zaczęli chichotać.
    Do jego oczu napłynęły łzy, a z kolejnym mrugnięciem spłynęły po policzkach. Choć przebywając z Minho zwracał na siebie szczególną uwagę całej szkoły to w takich momentach chciał, by był obok. Miał już naprawdę dość. Tak działo się w dzień dzień, codziennie przez cały rok szkolny. Znosił to, ale był coraz słabszy. Nie spał po nocach, nie jadł, a kanapki, które robiła mu ciotka zostawiał w parku na gołębi. Tak bardzo chciał zniknąć.


***


        Ukrywając zapłakane oczy pod przydługą grzywką dostał klucze do mieszkania od sąsiadki. Nie miała dobrego wzroku, więc nic nie zauważyła. Jego ciocia najwyraźniej jeszcze nie wróciła dzięki czemu nie będzie musiał się z niczego tłumaczyć. Oczywiście uciekł z lekcji.
     Podziękował ładnie i podszedł do swoich drzwi. Wsunął klucz w zamek, ale coś było nie tak, bo nie potrafił ich przekręcić. Nacisnął na klamkę, a drzwi otworzyły się. Może miała jednak jakieś zapasowe klucze?

     - Halo? - nawoływał, rozbierając buty. - Ciociu Miyu? Jesteś w domu?
     Wszedł głębiej zaglądając do kuchni, ale była pusta. Salon - pusty. Może rano nie zamknął drzwi?
     Pewny tego wyjaśnienia wszedł do swojego pokoju jednak tego, co tam zastał nigdy by się nie spodziewał.
     Na jego łóżku leżał chłopak, bawiący się jego telefonem komórkowym. Uśmiechnął się szeroko, opuszczając plecak na ziemię:
    - Taesun! -krzyknął
    Osobnik leżący na łóżku dopiero teraz zauważył, że już nie jest w pokoju sam.
    - Taemin - uśmiechnął się, wstając z łóżka.
    Nowo przybyły chłopak podbiegł do gościa i mocno przytulił.
    - Tak za tobą tęskniłem! Tak Bardzo!
    - Ja za tobą też bracie. Ja za tobą też - klepał go uspokajająco po plecach.
   


C.D.N.