Tak, tak wiem. Dawno nie pisałam, ale jakoś wena mnie opuściła i nie miała zamiaru wrócić. Teraz jednak jest po 27 dniach i mam dla was 2Min'a. Naszedł mnie od już bardzo dawno i był sobie z zeszycie nie dając oznak życia. Teraz już gotowy oddaje w wasze łapki. Mam nadzieje, że się spodoba i przepraszam za jakiekolwiek błędy :)
Ps. Dziękuję wszystkim za komentarze pod "My Twin Brother" :)
~Hira
____________________________________________________
"I'll Never Let You Go"
Znowu to samo. Znowu tylko jak zabawka. Na początku kochałem go jak Umme, a także jego chłopaka Jak rodzinę, a teraz?
Zamieszkałem razem z nimi w ich mieszkaniu, bo sadziłem, że będę z nimi szczęśliwy, kochany, a teraz czuję do nich obrzydzenie i wstręt.
- Minnee... - jęczał mi obrzydliwie do ucha. - Minnee....jesteś taki śliczny.
Kibum, czemu mi to robisz? Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
- Ah! - wygiąłem ciało w łuk. Taki wstyd dojść w usta chłopaka Key.
Jonghyun proszę..ja już nie chce.
Odwróciłem się na prawy bok. Po długim wstrzymywani się po policzkach w końcu spłynęły łzy. Zatkałem usta dłonią, by nie usłyszeli mojego szlochu....choć pewnie i tak już nie będą zwracać na mnie uwagi. Są zbyt zajęci sobą.
Leżałem praktycznie przytulony do ściany. Połowa mojego ciała znajdowała się w małej szczelinie między łóżkiem, a ścianą. Wiał stamtąd chłód. Drżałem. Byłem nagi. Nie chciałem sięgać po koc, bo nie chciałem na nich patrzeć.
Powoli, by nie zauważyli, wsunąłem dłonie w swoje długie, rude włosy i zatkałem swoje uszy. Nie chciałem słuchać ich jęków rozkoszy. Chciało mi się rzygać.
Chciałbym być szczęśliwy. Mieć osobę, która mnie pokocha. Nie chce być wykorzystywany.
A wy jakbyście się czuli jako zabawka na grze wstępnej?
*****
Mogłem trochę odetchnąć.W końcu raczej w restauracji na obiedzie nic mi nie zrobią. Raczej...
Podniosłem wzrok z nad talerza z warzywami na nich i od razu odwróciłem wzrok. Jak im nie wstyd dotykać się w miejscu publicznym? Rozumiem,że niby się kochają, ale ludzie nie są na tyle tolerancyjni żeby to oglądać i to na dodatek przy obiedzie.
A może ja tak tylko uważam, bo jestem sam?
Spuściłem głowę, bawiąc się widelcem w talerzu.
- Minnee...coś się stało? - zapytał słodko Key. Zaraz dostanę cukrzycy. Nie nazywaj mnie tak!
- Nie, Hyung. Muszę tylko skorzystać z łazienki - wstałem i czym prędzej odszedłem od stolika.
Wszedłem do łazienki, parłem się dłońmi o boki jednej z umywalek i spojrzałem na swoje obicie w lustrze, które ciągnęło się na całą szerokość ściany.
Czuję się jak w klatce. Moje życie polega tylko na...nawet nie chce o tym myśleć!
Oparłem się plecami o chłodną ścianę, pokrytą bladoniebieskimi kafelkami, i zjechałem po niej na ziemię, nie powstrzymując płaczu. Objąłem kolana, chowając między nimi głowę. Miałem już na prawdę dość. Cały czas byłem silny, ale teraz to już po prostu straciłem wszystkoe siły.Cały czas sobie wmawiałem, że Key-hyung i Jonghyun-hyung kochają mnie, że zależy im na mnie, ale dla nich jestem tylko zabawką.
Przedmiotem.
- Um...Przepraszam panią - usłyszałem głęboki męski głos. Nie jest zapewne skierowany do mnie, bo przecież nie jestem kobietą. - Przepraszam - znów ten głos i delikatny gotyk na ramieniu - coś się stało?
Wytarłem szybko łzy rękawem i podniosłem wzrok na osobnika. Mężczyzna klęczał przede mną patrząc na mnie swoimi cudnymi, ciemnymi oczami. Jego kruczoczarne włosy opadnięte na policzki aż chciało by się ich dotknąć, by sprawdzić jak miękkie są w dotyku.
- Oh - zaśmiał się. - Przepraszam, jesteś chłopakiem.Przez twoje długie włosy i kolorowe ubranie myślałem, że...zresztą nie ważne.
Uśmiechnąłem się delikatnie. Bardzo często ludzie biorą mnie na dziewczynę i nie bardzo mi to odpowiadało, ale tym razem...
- Jestem Minho. - uśmiechnął się, łapiąc moje kolana, by nie stracić równowagi, a po moim ciele przeszedł dreszcz.
- Taemin. - szepnąłem cicho, patrząc na niego spod przydługiej grzywki. Na jego usta wkradł się uśmiech, który aż spowodował u mnie chęć ewakuacji. Nie zasługuje na ten widok.
- Więc Taemin...powiesz mi dlaczego płaczesz?
Pokręciłem szybko przecząco głową i znów skryłem ją między kolana. Moje serce waliło jak szalone. Miałem wrażenie, że zaraz wyskoczy mi z piersi.
- To może pójdziemy na lody, hm? Nie daleko jest fajna knajpka.
Dlaczego starał się mnie pocieszyć? Dlaczego się nie poddawał i marnował na mnie czas? Na pewno ktoś czeka na niego przy którymś ze stolików i się martwi.
- Taemin...
- Na pewno dziewczyna na ciebie czeka - przerwałem mu przez przypadek i poczułem się okropnie. Nie wiedziałem, że będzie chciał coś powiedzieć.
- Spokojnie. Mamy dużo czasu - stwierdził, a ja powoli podniosłem głowę znów napotykając jego uśmiech.
Wymknąłem się z Minho z restauracji tak, aby Key i Jonghyun mnie nie zauważyli. Poszliśmy do najlepszej lodziarni w mieście i po długim i po długim moim niezgadzaniu się Minho zapłacił w końcu za moją porcję. Czułem się trochę źle, a Choi jakoś to nie przeszkadzało, a nawet uszczęśliwiło. Dlaczego?
Rozmawialiśmy o wszystkim tak, jakbyśmy się znali...chociaż nie o wszystkim.Nie powiedziałem mu,że jestem gejem i nie opowiedziałem o tym, co dzieje się w moim....Key mieszkaniu.
Ja natomiast dowiedziałem się o nim całkiem sporo. Mieszka w Seulu dopiero od tygodnia. Wychowany przez rodziców w Stanach Zjednoczonych, ale teraz mając dwadzieścia pięć lat stwierdził, że chce wrócić do swojego ojczystego kraju.
Poczułem się jak dziecko gdy powiedział ile ma lat. Ja dopiero za dwa miesiące osiągnę pełnoletność.
Od dziecka gra w koszykówkę i uwielbia to robić. Ja nie powiedziałem co lubię choć nalegał. Bałem się odrzucenia no bo co mógł sobie pomyśleć? On taki szalony, pełny życia, a ja siedzący w ciemnym kącie swojego pokoju z zeszytem i długopisem piszący jakieś nie potrzebne rzeczy.
Rozmawiając z nim po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna się śmiałem. Szczerze. Bolały mnie aż policzki od takiego ciągłego "rozciągania". Moje usta zawsze skierowane kącikami w dół teraz wyginające się we wszystkie strony. To było wspaniałe uczucie. Minho był osobą przed którą w końcu mogłem się otworzyć.
Co najważniejsze...ani razu nie pomyślałem o Key i Jonghyun. Byłem tylko ja i on.
Zostaliśmy przyjaciółmi. Byłem szczęśliwy jak nigdy do czasu, aż musiałem wrócić do domu. Znów ta szara rzeczywistość.
Po cichu wślizgnąłem się do mieszkania i czym prędzej pobiegłem do swojego pokoju.
Niestety zauważony.
- Minnee - odezwał się zmartwiony Key idąc w moją stronę jednak ja szybko wskoczyłem do siebie, zamykając drzwi na klucz.
Słyszałem jak mnie woła, jak prosi bym wyszedł, ale ja tylko założyłem słuchawki na uszy, by tego nie słyszeć. Nienawidziłem go.
Wyjąłem mój zeszyt z szuflady długopis i od razu pisałem. Minho, Minho, Minho, Minho - w każdym zdaniu jego imię. To było niesamowite jak szczęśliwy się czułem będąc nawet w tym mieszkaniu. On pochłonął mnie całego swoim wzrokiem, głosem. Jego zapachem, który nadal czułem.
Mój anioł.
Spotykaliśmy się codziennie : Kino, restauracje, spacery po parku i jego mieszkanie. Przytualna kawalerka, która idealnie wystarczyłaby dla dwóch osób.
Dlaczego o tym pomyślałem?
Byłem bardzo zdenerwowany. Byliśmy sami. Siedzieliśmy na kanapie przy włączonym telewizorze, a między nami panowała cisza.
Zrobił mi gorącą czekoladę, którą piłem siedząc na sofie z podkurczonymi nogami. Między nami ten straszny metr odległości, ale też nie chciałem żeby się do mnie przybliżył. Byłem przerażony. W głowie dudniło mi tysiąc nieprzyzwoitych myśli, których się bałem.
Key! Zniszczyłeś mi życie!
Powiedziałem mu, że chce już iść do domu. Odprowadził mnie, ale nie pozwoliłem wejść mu na górę. Nie chciałem żeby poznał to, co się tam znajduję. Moją tajemnicę.
Widziałem w jego oczach, że jest smutny, że martwi się o mnie. Byłem wściekły na siebie za to, że nie mówię mu prawdy.
Odjechał swoim samochodem bez pożegnania. Bez ciepłego uśmiechu, zostawiając mnie z nożem wbitym w serce. Przepraszam Minho.
Znowu to samo. Znowu tylko jak zabawka, ale uciekłem. Uciekłem, a oni nawet za mną nie ruszyli.
Zimna jesienna noc, a ja biegnę chodnikiem z trampkach, krótkich spodenkach i koszulce. Biegnę do niego.
Przez płacz nie potrafię złapać oddechu, ale biegnę dalej choć nogi odmawiają już posłuszeństwa.
Chcę go zobaczyć.
Gdy otwiera mi drzwi rzucam się mu na szyję, mocno się do niego przytulając. To był pierwszy od ponad miesiąca gdy pozwoliłem mu mnie dotknąć.
Rozkazuję ci mnie przytulić!
Czuję jak jego silne ramiona obejmują moje drobne ciałko. Jestem przy nim jak dzieciak z podstawówki.
Próbuje coś do mnie powiedzieć, ale widzę, że nie wie od czego zacząć, więc mu pomagam:
- Nie chce tam wracać - moczę mu koszulkę łzami. - Już nigdy więcej! - zaciskam piąstki na jego plecach.
Opowiadam mu wszystko. Mówię całą prawdę z łzami spływającymi po moich policzkach. Czuję się okropnie, a on słucha w ciszy. Kończę i spuszczam głowę. Czuję wstyd.
Jest pierwszą osobą, która wie. Przepraszam, że musisz na mnie patrzeć. Jestem obrzydliwy.
Materac kanapy ugina się pod jego ciężarem gdy się do mnie zbliża. Jego ręką przyciąga mnie do siebie, a druga głaszcze po tyle głowy chcąc uspokoić. Pierwszy raz sam mnie przytula. Może zrozumiał, że może.
Słyszę jak bije jego serce. Boi się. Jest przerażony tak, jak ja.
- Już nigdy nie będziesz musiał tam iść - szepcze mi cicho do ucha, a moje ciało przechodzi dreszcze. - Zamieszkasz ze mną.
Otwieram szeroko oczy i gwałtownie wyrywam się z uścisku.
- Nie! - krzyczę, ale wydaje mi się, że to tylko jakiś cichy pisk. - Nie...nie mogę - spuszczam głowę, bawiąc się nerwowo końcem koszulki.
- Nie pozwolę ci tam pójść - mówi spokojnie, gładząc wierzchem dłoni mój policzek. - Zostaniesz tu ze mną.
****
Dał mi swój sweter i powiedział, bym położył się w jego łóżku. Siedzę na miękkiej pościeli po turecku w jego ubraniu i topię się w nim. Jest o wiele za duże. Minho jest tak dobrze zbudowany.
Nie myślę o śnie tylko o tym, co robi. Śpi już? Ogląda telewizor?
Siedzę sam na dwuosobowym łóżku w jego sypialni. Po chwili zaciskam wargi w wąską linię i idę do niego.
Staję przy kanapie, a on nadal mnie nie zauważył.
- Minho-Hyung - szepczę cicho, a on odwraca się do mnie. Jego usta rozchylają się. Jest we mnie wpatrzony jak w obrazek.
Nagle przypominam sobie,że w sypialni zdjąłem spodenki i mam na sobie jedynie jego sweter i bokserki w pandy. Choć sweter Minho sięga mi do ud to i tak go naciągam, by lepiej zakryć to miejsce.
- Taemin - mówi po chwili, a ja podnoszę na niego wzrok z moich puszystych skarpet. - Jesteś śliczny.
Serce załomotało mi w piersi. Pierwszy raz powiedział do mnie coś takiego.
Spuściłem głowę gdy zobaczyłem, że wstaje z kanapy i rusza w moim kierunku. Zatrzymał się przede mną, a ja wbiłem wzrok w podłogę.
Drgnąłem gdy złapał mój podbródek i uniósł moją twarz. Jego twarz tak blisko. Jego spojrzenie zaglądające w głąb mnie.Jego ciepły oddech owiewający moją twarz. Nogi się pode mną uginają, motyle wypełniają brzuch, gorąc zalewa ciało. Nigdy w życiu nie czułem czegoś podobnego. Nie czuję obrzydzenia.
Jego twarz zbliża się do mojej i gdy jego usta mają już poznać moje...uciekam. Zamykam się w jego sypialni i przekręcam kluczyk. Zjeżdżam po drzwiach na podłogę, a moje czy wypełniają się łzami.
Dlaczego to zrobiłem? W jego oczach zobaczyłem Key i Jonghyun.
****
Wczesnym rankiem po cichu wychodzę z jego mieszkania, by nie obudzić jego osoby leżącej pod cienkim kocem na kanapie. Nie chcę mieszać się w jego życie. Ja, obrzydliwy Lee Taemin...zabawka.
Nie chcę także wracać do mo...domu Key i Jjong'a. Po tylu latach Bóg w końcu mnie ukarał i wylądowałem na ulicy.
Dziękuję ci Boże za sprawiedliwość.
Godziny mijają, a ja siedzę zmarznięty na ławce w parku. Skulony. Nie czuję stóp, które znajdują się w trampkach Moje powieki powoli opadają na policzki, by umysł pochłonęła ciemność gdy nagle słyszę czyiś głos:
- Przepraszam. Coś się stało? - te same słowa jednak nie ten sam głęboki głos.
Gdy staram się coś powiedzieć czyjeś ciało obejmuje mnie. Czuję ciepło i odrazę jednak nie mam siły uciec.
Nagle bez najmniejszego problemu podnosi mnie i rusza:
- Gdyby nie ja to nie pożyłbyś tu długo - zaśmiał się.
Zniszczył mi śmierć.
Po trzech dniach uciekłem w jego luksusowej willi. Po tym, jak dowiedziałem się, że jest alfonsem, a ja miałem zostać jego dziwką. Myśl o tym, że moje życie miało polegać na "tym" była gorsza niż strzał z pistoletu w głowę.
Bóg mnie nienawidzi.
Cały czas myślałem o Minho. Tak bardzo za nim tęskniłem. Chciałem znów zaznać jego ciepła, ale nie chciałem, by w jego życie mieszała się dziwka. Tak...to dobre określenie opisujące moją osobę.
Przez kolejne cztery dni szwendałem się po mieście bez celu aż upadłem z braku sił. Nie wiedziałem gdzie, ale miałem wrażenie, że kojarzę to miejsce. Jednak długo się nad tym nie zastanawiałem, bo odpłynąłem...w nicość.
*****
Nie mam pojęcia ile byłem nie przytomny, ale obudziłem się. Otworzyłem oczy i od razu uderzyło mnie jasne światło. Jęknąłem cicho, zaciskając powieki. Bo skroni spłynęła łza, a ja zacząłem szybko pocierać oczy. To bolało.
-Minnee - usłyszałem to zdrobnienie.
- Nie! Zostaw mnie! - zacząłem się szamotać na łóżku, gdy czyjeś dłonie silnie złapały mnie za ramiona. -Nie!! Puszczaj! - wbiłem paznokcie w czyjeś ramiona, jednak to nic nie dało. Byłem zbyt słaby.
- Taemin, spokojnie. To ja - ten głos. Przecież to nie może być...
Otworzyłem powoli oczy, by światło znów mnie nie oślepiło jednak czyjeś ciało zasłaniało światło, które znajdowało się na suficie. Przyjrzałem się jego twarzy - oczy podkrążone, zmęczone, włosy w artystycznym nieładzie i suche usta...., ale i uśmiech. Tak szeroki jakiego jeszcze nie widziałem.
Minho...
Położyłem delikatnie dłonie na jego policzkach tak, jakbym chciał sprawdzić czy on w ogóle tu jest. I był.
- Minho-hyung...Gdzie ja jestem? - zapytałem, a uśmiech z jego twarzy zniknął bez śladu. Usiadł na krześle obok łóżka na którym leżałem.
- W szpitalu. Obudziłeś się po dwóch tygodniach.
Dwa tygodnie? I siedział przy mnie te dwa tygodnie?
- Taemin...- zaczął poważnie z bólem w głosie. - Byłeś martwy gdy cię znalazłem pod moim blokiem - drżącymi dłońmi chwycił moją, zimną. - Jaa....myślałem, że już się nie obudzisz - po jego policzku spłynęła łza.
- Ja...przepraszam - nic innego nie przychodziło mi do głowy.
- Byli tu Jonghyun i Key. Chcieli się pożegnać, bo wyprowadzili się. Już ich tu nie ma, a twoje wszystkie rzeczy zabrałem do siebie. Teraz już mieszkasz ze mną - uśmiechnął się delikatnie.
Zeskoczyłem z łóżka i wskoczyłem mu na kolana, mocno przytulając.
- Minho-hyung...tak bardzo za tobą tęskniłem - mówiłem w jego szyję. - Przepraszam za moje zachowanie. Już nigdy tak nie zrobię. Wybacz mi i...
- Kocham cię, Taemin.
******
Po tygodniu wypisali mnie ze szpitala i wróciłem z Minho do...naszego mieszkania. Odkąd Minho powiedział mi te dwa słowa zrobiłem się strasznie płochliwy i Minho trudno było do mnie podejść. Czułem do niego to samo, ale nie odpowiedziałem mu. Bałem się. I tak mijały kolejne tygodnie.
Minho robił obiad, gdy zajrzałem do środka. Mieszał coś przy blacie, więc mnie nie zauważył. Powoli wkroczyłem do środka idąc w jego kierunku. Na sobie miałem jego sweter, który, gdy byłem u niego pierwszy raz, dał mi. Spodobał mi się i ukradłem mu go, a żeby udało mi się dokonać tego czego teraz chciałem zostawiłem na sobie jedynie bokserki. A wspominałem już, że z ciąłem włosy i zafarbowałem na blond?
Stanąłem za nim i delikatnie pociągnąłem w dół na jego koszulkę:
- Oppa - lubiłem go tak nazywać, choć nalegał bym przestał.
- Tak, Taemin? - odwrócił się do mnie i zaniemówił. Lubił gdy tak się ubierałem.
- Chodźmy na chwilę do sypialni. Chcę...chcę porozmawiać.
- Teraz?
- Oppa! No chodź! - ciągnąłem go za bluzkę aż za mną poszedł.
Usiedliśmy na łóżku, a ja spuściłem głowę.
- Więc o co chodzi? - zapytał.
- Hyung, bo ja... - miętoliłem sznurek od bluzy. - Bo ja tak się zastanawiałem, że... - powoli przybliżyłem się do niego i położyłem dłoń na jego torsie. Podniosłem głowę i zbliżyłem się do jego ust, jednak on położył na moich palec.
- Taemin? Jesteś pewny?
- Nie,...ale... nie wiem. Przepraszam - odwróciłem głowę. - To...co jest na...? - nie dokończyłem, bo gdy znowu się do niego odwróciłem on wpił się w moje usta. Całował zachłannie, namiętnie kładąc mnie na łóżku. Dopiero zaczęliśmy, a ja już czułem go wszędzie.
W końcu dotarł dłonią do moich bokserek:
- Hyung, nie....nie tam. Proszę - szepnąłem cicho.
Wiedział dlaczego więc ominął to miejsce.
Starał się jak mógł bym nie myślał o tamtej dwójce, ale ja i tak myślałem. Nie mogłem przecież całe życie uciekać przed czymś, co było nieuniknione. Nie wolno patrzeć w przeszłość. Liczy się teraźniejszość. Liczy się mój Minho.
Wszedł we mnie pierwszy raz i jako pierwszy. Poczułem okropny ból w dole pleców, ale nie chciałem dać tego po sobie poznać. Jednak na marne.
- Mogę przestać.
- Nie! N-nie..j-j-już jest dobrze.., ale powoli dobrze?
- Będę delikatny, mój baranku - szepnął mi do ucha.
- Minho - szepnąłem jeszcze zanim zaczął.
- Tak?
- Kocham cię.
******
Leżeliśmy w ciszy pod kołdrą, przytuleni do siebie. Ta cisza nie była denerwująca lecz piękna. Ja z Minho zrobiliśmy to pierwszy raz. Jestem taki szczęśliwy.
Coś mi się wydawało, że Minho nie odzywa się, bo myśli, że mnie skrzywdził. Cichy Minho to nie jest normalne.
- Było cudownie, Hyung - pisnąłem, podnosząc się na łokciach.- Hyung?....HYUNG! CZY TY ŚPISZ?! - potrząsałem jego ramieniem - W takim momencie!?....Ya!....Jesteś okropny... - mówiłem cicho. - To był pierwszy i ostatni raz za karę.
- Też cię kocham - zaśmiał się.
-Minho, deklu!...Ja ciebie też kocham.
The End.